Przed młodymi planistami z Krakowa od razu śmiałe zadanie. Przez kolejne lata mają decydować o kierunkach rozwoju miasta, które od średniowiecza – poza konceptem doczepionej od wschodu Nowej Huty - nie zmieniło swej scentralizowanej i koncentrycznej struktury. Biuro dostaje szerokie kompetencje, zyskuje zaufanie zamawiających, ma nieograniczony dostęp do miejskich planów, zatrudnia najlepszych specjalistów z dziedziny urbanistyki i architektury. Szybko staje się wiodącym w branży przedsiębiorstwem w kraju.

Masa pracy. Na przebudowę czekają krakowskie skrzyżowania, newralgiczne ulice, strategiczne węzły komunikacyjne. Rosnące miasto wymaga nowych dzielnic, osiedli, obiektów użyteczności publicznej. Poprzedni boom budowlany, jaki niósł z sobą czas socrealistycznej Nowej Huty co prawda wyhamował, ale w epoce Gierka miasta znów nabierają wiatru w żagle. Na początku lat 70-tych chcą być żywymi pomnikami gwałtownie przyspieszającej epoki. Czas sprzyja rozwojowi a biuro odpowiada na nie swoimi wizjonerskimi projektami.
Ówczesna praca nad projektem to wielopiętrowa struktura. I w rzeczywistości i przenośni. Zespoły zadaniowe pod szyldem WBP opracowały bowiem nowatorską metodę, dzięki której kolejnym projektom poświęcano optymalną ilość czasu, nie wstrzymując ich na żadnym z etapów. Zajmując wszystkie kondygnacje nowoczesnego biurowca, który okrzyknięty zostanie w kolejnych latach mianem „żylektowca”, projektanci byli w stanie przekazywać sobie podzielony na branżowe odcinki projekt dosłownie między piętrami. Powstająca koncepcja budowy bądź przebudowy schodziła wiec, pokonując kolejne szczeble projektowej drabiny, lub pięła się w zależności od potrzeb i specyfiki powierzonego pracowni zlecenia.
Na jednym poziomie pracowali więc członkowie zespołu przyjmującego zamówienia, omawiający z klientami szczegóły warunków inwestycyjnych w danym obszarze. Na kolejnym zorganizowano miejsce dla ogólnych planistów, na jeszcze innym urbaniści, członkowie zespołów projektujących drobiazgowo infrastrukturę techniczną, piony wodne, elektryfikację, układy kanalizacyjne. Kolejnym etapem było skosztorysowanie projektów i konkretne ujęcie ich w ramy czasowe.

Praca członków zespołów WBP na poszczególnych piętrach budynku przy Kordylewskiego 11 (w dyspozycji biura od 1977 roku) mogłaby posłużyć jako ilustracja wzorcowego filmu o planowaniu wizjonerskich miast na wzór kultowego „Metropolis” Fritza Langa. Było by to jednak wyłącznie powierzchowne porównanie. Jest bowiem coś więcej. Projektanci przyodziani w białe chałaty, pochyleni nad deskami kreślarskimi, prowadzili linie nowej zabudowy miasta, wrysowywali bryły budynków i cyzelowali architektoniczne detale elewacji. Fotografie z tamtego okresu, które zachowały się w archiwach BRK przywołują na myśl uwiecznione na zdjęciach obrazy z pracowni słynnej szkoły Bauhaus w Dessau, które do dziś zobaczyć można w berlińskim muzeum Bauhaus Activ przy Klingelhöferstrasse 14. To świadectwo czasów projektowej świetności, które stanowiło i stanowi do dziś punkt odniesienia dla pokoleń architektów, dowodząc, że projektowanie to nie tylko rzemiosło zależne od użytego sprzętu, metody czy oprogramowania. W istocie projektowanie jest rezultatem pracy twórczej projektantów, podlegając intelektowi twórcy prowadzi do powstania czegoś oryginalnego, nierzadko nie posiadającego wyraźnego wzorca. Program Bauhausu, zmierzał zasadniczo do organizowania życia społecznego poprzez pełne wykorzystanie architektury, nie będącej w żadnym razie sztuką dla sztuki. Podobny cel przyświecał zespołowi WBP projektującemu m.in. nowe zespoły zabudowy mieszkaniowej oraz plany miast i miasteczek dla całego regionu.
Projektanci przy stołach pełnych zwojów kalki, ołówków, rapidografów, farb, tuszy, cyrkli, linijek i ekierek, spędzali nad arkuszami powstających map, planów, wyrysów dnie i noce. Pieczołowita praca polegała na skrupulatnym odwzorowywaniu rzeczywistości i wstawianiu weń odmalowywanych z wielką pieczołowitością, innowacyjnych pomysłów. Podziw budzą kaligraficzne popisy pracowników biura, który pozbawieni wówczas dostępu do komputerów czy drukarek, musieli polegać na własnych zdolnościach manualnych i technicznych.

Nieprzypadkowo pracownicy biura cieszyli się estymą nie tylko w Krakowie ale i na architektonicznych salonach Polski. Skrupulatność wykonywania poszczególnych zadań nie miała sobie wówczas równych. Całymi godzinami skupieni nad swą pracą, planistyczni laboranci udowadniali, że w starciu nawet z najbardziej dokładną maszyną, człowiek potrafi dowieść swojej wyższości. Precyzja ludzkiej pracy jaką niosły z sobą zamawiane w WBP projekty, nie miała sobie równych. Ten sam kunszt pracy projektowej przekazywany jest dziś młodym architektom, niezależnie od tego jakie narzędzia wykorzystują w codziennej pracy. Z desek kreślarskich, a następnie drukarek i ploterów, przez dwie pierwsze dekady działalności biura zeszło kilkaset gotowych projektów, mapy, rzuty, opracowania, plany, analizy, koncepcje.
Kiedy po ponad czterech dekadach w archiwach BRK przegląda się na dorobek ówczesnych pracowników biura, największe wrażenie robi matematyczna wręcz dokładność w tworzeniu projektów. W dokumentacji wszystko musiało się zgadzać, wszystko musiało odzwierciedlać zastaną na miejscu rzeczywistość. W archiwum biura, które po latach aż prosi się o udostępnienie w formie unikatowego muzeum, znajdziemy prawdziwe perełki planistycznej pracy pokoleń krakowskich architektów i urbanistów. Ustawione rzędami wielkoformatowe mapy naklejane pieczołowicie na prostokątne, twarde kartony, zwinięte w rulony plany miejscowe wraz z dokładnymi opisami i legendą, skoroszyty z danymi liczbowymi, opisami pismem technicznym i szczegółami topograficznymi, albumy ze zdjęciami i negatywami (w strukturach biura działa wówczas pracownia fotograficzna i poligraficzna). Każdy element benedyktyńskiej pracy profesjonalnych zespołów planistów biura został dokładnie opisany, skatalogowany i zarchiwizowany. Dzięki pracy dokumentujących dorobek archiwistów zyskujemy obraz ogromu materiału, jakie przez lata opracowali spoglądający w przyszłość bez kompleksu przedstawiciele krakowskiego przedsiębiorstwa projektowego. Używając wodoodpornych tuszów, rapidografów, markerów, ołówków technicznych każdy element umieszczono w odpowiedniej szufladce, opieczętowanej przedziałem czasowym i ulokowano według geograficznego klucza.
Dzięki nim możemy przestudiować jak dawniej zmieniała się miejska przestrzeń dynamicznie przebudowywanego Krakowa, ale też inwestycyjne obszary Chrzanowa, Makowa Podhalańskiego, Jaworzna, Tuchowa, Słomnik, Andrychowa, Suchej Beskidzkiej, Proszowic, Kalwarii Zebrzydowskiej, Skawiny, Zakopanego, Oświęcimia, Rabki-Zdrój, Trzebini, Brzeska, Krzeszowic, Nowego Targu, Wieliczki, Limanowej. Przed naszymi oczami rozpościerają się obrazy wznoszonych kolejno zakładów przemysłowych, układanej instalacji wodnej czy cieplnej do zasiedlanych sukcesywnie bloków mieszkaniowych, modernizacji budynków, układów komunikacyjnych, dróg, mostów. W opasłych teczkach zgromadzono nawet takie rarytasy jak drobiazgowo dokładne mapy Tatr Polskich, dokumentację fotograficzną dawnych realiów krakowskiego Kazimierza czy Podgórza, obrazy fotografowanych z powietrza podkrakowskich wsi, na miejscu których wyrosły później znane osiedla: Piaski Nowe, Kurdwanów, Prokocim, Prądnik Biały i Czerwony, Wzgórza Krzesławickie, Oświecenia, Ruczaj, Bieńczyce.